niedziela, 1 czerwca 2014
Kompost z kuchennych odpadków, episode 1.
Zakupiłam najtańszy pojemnik jaki znalazłam w sieci. Przyszedł. Szczena opadła. Spodziewałam się nie wiem czego - podwójne dno, kranik, instrukcja obsługi............ po chwili dotarło do mnie, że jednak naczytałam się za dużo ogrodniczych DIY.
Konkludując - nie warto wydawać niebotycznych pieniędzy na zwykły pojemnik, bo przepłacimy ale za tzw. design. Jeśli jednak wiaderko ma stać w kuchni, niech przynajmniej ładnie wygląda. Ale nie za ponad 200 albo 300 zł. Ten kosztował niecałe 80zł. Ma jakieś 3,5 litra pojemności.
A zakupiłam go z myślą o parapetowych kwiatkach i ziołach na balkonie. W końcu naturalny nawóz to nie to samo, co nawóz ze sklepu.
W środku znalazłam dodatkowy filtr, ten w pokrywce był już tam zainstalowany.
No nic. Przesyłka dotarła, trzeba ją wykorzystać. Sięgnęłam po ściągę na temat kompostu:
Na dnie wylądowała Wyborcza, a potem końcówki warzyw, pulpa z wyciskarki, skorupki jajek, obierki z cebuli, stara ziemia z kwiatków, kwiatki kasztanowca, liście, pocięta rolka z papieru toaletowego oraz inne organiczne szczątki kuchenne.
Mięsa nie wrzucamy, spleśniałe produkty odpadają razem ze sztucznie przetworzonymi.
W OBI zakupiłam bakterie do kompostu, aby ułatwić rozkład i ograniczyć wydzielanie smrodku. Jeśli kompost skomponujemy w sposób prawidłowy, resztki rozkładając się nie powinny wydzielać nieprzyjemnego zapachu. Dobrze trzymać się np. ww instrukcji.
Dzisiaj mija 3 dzień. Jestem ciekawa końcowego rezultatu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Samowystarczalny ogród miejski.
Warzywny ogród miejski w Detroit. 1280 akrów. Żywi 2000 domostw za friko. Jest też ogród, w którym kwitnie 200 drzew owocowych. Dostarcz...
-
Jest tak proste jak obsługa........ wiadomo czego. Czytam na forach jak to najpierw do wody, potem do ziemi, albo ani tu się nie chce ukor...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz