O tym 'winie' to już pisałam tutaj. Jednak tylko pisałam, a teraz wzięłam się za nie.
Ogólnie odpuszczam wszelkiego rodzaju alkohole, nie smakują mi, a po niektórych mam zgagę. Toleruję jedynie szampana i ajerkoniak. To tak, jak z niejedzeniem mięsa - to nie oznacza, że od razu jesteś wegetarianinem i trzeba cię nawracać. Nie jesz, bo ci nie smakuje, nie pijesz, bo albo masz pewne przekonania, albo nie trawisz tego smaku i tyle. Dorabianie do tego ideologii to strata czasu.
Wracając do tematu, jeśli widzę przepis na nalewki i syropy ze spirytusami, pomijam i szukam czegoś bardziej naturalnego. Chociaż, przy tym przykładzie coś mi mówi, że jednak spirytus to o wiele lepszy środek smakowy i macerujący niż takie wina.
Przy okazji:
Od czasu do czasu lubię zrobić odskocznię i poeksperymentować, mając nadzieję, że jednak tym razem jakichś procencik przypadnie mi do gustu. Zazwyczaj takie eksperymenty kończą się fiaskiem, jak w tym przypadku.
Moje kubki smakowe podpowiadają mi, że wina są beznadziejne a niektóre niezdrowo palą mnie w środku. W tym przypadku uparłam się - kiedy widzę cebulę, zapala mi się lampka - aha !!! eureka, to musi być niezłe. Niekoniecznie. Ocet jabłkowy wygrywa to starcie z winem.
Białe wino kupione na chybcika w Biedronce ( nie mam czasu na przydługawe poszukiwania ).
Tak na marginesie, z niektórymi przepisami, zwłaszcza z kalendarza, niekiedy jest problem - informacje nie są doprecyzowane, w tej sytuacji powstaje pytanie: jakie białe wino ?
Słoik też z Biedronki - nie jest szczelny i nie nadaje się do trzymania w nim płynów, chyba że nie będziemy go przewracać do góry dnem :)
Miód, powiedziałabym, opcjonalnie. Końcowy efekt jest taki, że pije się białe wino z cebulą, a miodu 'nie słychać' praktycznie :)
Zawsze można białe wino zamienić na czerwone. W internecie jest przepis z kilkoma składnikami z czerwonym winem.
Zostaje mi dokończenie 'syropku' :) i dopicie wina. Wracam do zwykłych soków i kiszonek.
Jedno jest pewne, dzięki tym wszystkim napitkom, o których pisałam, czuję się o wiele lepiej, niż gdy piłam swego czasu suplementy i witaminy. Nie choruję już x czasu. Chyba dwa lata będzie, kiedy przez 3 dni pod rząd brałam na noc aspirynę, żeby się totalnie nie rozłożyć. I to chyba jedyna okazja, kiedy to groziły mi wypociny w łóżku.
Dzisiaj - bez kwasu jabłkowego z cebulą i czosnkiem, nie wychodzę z domu :) Cebula i czosnek, na surowo, gotowane, pieczone, w nalewkach - jedzcie, pijcie a nie będziecie chorować.
Z drugiej strony, dostałam cynk, że dobrze jest raz na ile się rozłożyć i wypocić toksyny i inne świństwa z organizmu.
Kolejna ściąga ze strony Stowarzyszenia Winiarzy i Miodosytników Polskich
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz