środa, 5 marca 2014

Dzień bez fb to dzień uratowany.



Siedzenie przed monitorem laptopa co raz bardziej mnie męczy. Bezsensowne sprawdzanie wiadomości na facebooku, czekanie aż ktoś coś napisze albo odpowie na komentarz. Beznadziejna wegetacja. Można tak siedzieć do usranej śmierci, a życie obok mija.

Wzrok mi się pogarsza, przestałam się ruszać i jedyne co robię w wolnych chwilach to czytanie wiadomości z kraju i ze świata, tylko że bez ..................... zrozumienia. Dotarłam do punktu, który mogę nazwać intelektualnym debilizmem a który objawia się m.in w pisanych przez siebie tekstach - bez polotu,  ubogim językiem i rozchwianą stylistyką ( skutek czytania wiadomości w innych językach ).

Jestem znudzona, brakuje mi pasji i tego czegoś, co by mnie pchnęło do przodu. Moja produktywność spadła do zera. Innymi słowy, jestem dosłownie przywiązana do swojego laptopa, który skutecznie wyprał mój mózg, dzięki połączeniu z internetem.

Mam tyle planów, nawet nie będę ich wymieniać, bo już wiele razy obiecywałam sobie, że coś zacznę, coś innego skończę .......... ale nie potrafię się za nic sumiennie wziąć z powodu uzależnienia.

Tak, jak kiedyś rzuciłam z dnia na dzień gadu gadu ( to była jazda ), tak teraz rzucam facebookiem i wracam do gazet, które nagminnie kupuję, żeby potem ciepnąć nimi na podłogę lub pod krzesło, nie zaznajomiwszy się z ich zawartością.

Nie chcę spędzić kolejnego roku na wegetacji z bolącymi od stukania w klawisze palcami i przegubami dłoni. Patrzę niekiedy na siostrę przygarbioną przed monitorem swojego komputera - sorki sis, ale wyglądasz jak satyra na dziewczynę, która jeszcze z 10 lat temu spędzała 3/4 dnia poza domem. Tak wyglądamy wszyscy, no prawie wszyscy.

Nieraz wychodząc z domu do pracy, stoję przez chwilę na korytarzu i patrzę na plotkujących ze sobą sąsiadów przy samochodach czy wyprowadzających psy. Nie mający nic do roboty plotkarze, którzy tylko obrabiają innym tyłki z nudów. Jednak oni nie łamią sobie kręgosłupów na stołkach rozmawiając z sąsiadami przez Skyp'a czy na fejsie. Korzystają ze świeżego powietrza, ruszają tyłki i integrują się 'na żywo'.

Nawet mój sąsiad z tyłu korytarza, stary pryk, którego najchętniej kopnęłabym w zadek, za to co o nas rozpowiada, mający problemy z chodzeniem, nagle przestał jeździć samochodem ( zepsuł się :) i chodzi na krótkie spacery do sklepu. Widok, który pewnego dnia mnie zaszokował. Ale przyznaję, także mnie zawstydził. Poczułam się przy nim stara mentalnie, a on tymczasem, jakby odżył.

Sugeruję odkleić się od internetu, od komunikatorów, fejsbuków, wrócić do rzeczy i spraw, które kiedyś zajmowały nam czas i rozwijały nas w sposób bardziej konstruktywny.

A ja się zabieram do robienia kwasu chlebowego, zakupu olejków eterycznych, szycia,  czytania zaległych lektur. ....................... i ćwiczeń.

P.S. Przepis na kwas chlebowy jest w necie. Zrobię, spróbuję, napiszę. :)



1 komentarz:

Samowystarczalny ogród miejski.

  Warzywny ogród miejski w Detroit.  1280 akrów. Żywi 2000 domostw za friko.  Jest też ogród, w którym kwitnie 200 drzew owocowych. Dostarcz...